Dołącz

2 sierpnia 2016

Wolontariusz

Przewróć to na moją odpowiedzialność

Kolejny dzień, a my znowu głodni. Na śniadanie co prawda była jajecznica, ale "śmierdziała malizną". Dopchaliśmy chlebem, którego też nie było zbyt wiele. Mamy pasztet, pasztet i... pasztet.

Czasem też kapuśniak, ale trzeba go odgrzać. Głodni i niedojedzeni poszliśmy na szkolenie, niestety kręciło  się ono wokół jedzenia, co jeszcze bardziej wzmogło nasz apetyt.

Nasz obozowy kucharz postanowił zrobić placki ziemniaczane na 3 różne sposoby. Miał być gulasz, wyszła pomidorowa.

Wszyscy twierdzą, że dobre, a my wierzymy im na słowo 🙂 Obiad nie byłby tak spektakularny, gdyby nie to, że każdy miał utrudnione zadanie.

Każde z nas wcieliło się w osobę niepełnosprawną. Wśród nas były osoby niewidome, niedosłyszące, bez rąk, nieme i na wózku.

4 godziny robienia placków dały się nam we znaki. Okazało się, że to wcale nie było takie proste… zwłaszcza, że nie mieliśmy tarki.

W ruch poszedł młotek.

Pod koniec dnia pojawił się Andrzej 🙂

 

Andrzej

 

… niestety nie załapał się na placki, ale i tak jest szczęśliwy.