24 listopada 2010
24-letni Jan Świątek, Wolontariusz Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, przebywa w największym państwie Ameryki Południowej, by pomagać dzieciom z ubogich rodzin.]
Jako wolontariusz, Jan pracuje w Centro Social de Serra – ośrodku przypominającym nasze przedszkole, lecz przeznaczonym wyłącznie dla dzieci z ubogich, nierzadko patologicznych rodzin. Zajmuje się w nim fundraisingiem, czyli pozyskiwaniem środków niezbędnych do codziennego funkcjonowania placówki. Znajduje się ona nieopodal miasta Vitoria, w miejscu, które po angielsku określane jest jako „in the middle of nowhere”, czyli, w dowolnym tłumaczeniu na polski, „na końcu świata” albo „tam, gdzie diabeł mówi dobranoc”. – Bieda, nędza, zupełnie inny świat – Jan relacjonuje swoje wrażenia z Centro Social de Serra. – Generalnie to jest idealne miejsce dla mnie, bo chciałem pracować „z biedą”. W ośrodku przebywają dzieci w wieku od 2 do 5 lat, tak zwane crancas. W tym roku ta placówka nie ma żadnych sponsorów, nie dostała też wsparcia od władz publicznych. Przyznam więc, że praca w takim miejscu jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, muszę dać z siebie wszystko. Nigdy przedtem nie byłem tak podekscytowany zadaniem, jakie przede mną postawiono. Jan studiuje w Krakowie zarządzanie finansami. Na wolontariat do Brazylii dostał się za pośrednictwem AIESEC (Association Internationale des Étudiants en Sciences Économiques et Commerciales) – największej pozarządowej organizacji na świecie prowadzonej przez studentów. Ale pierwsze wolontariackie kroki – od roku 2006 – stawiał w Biurze Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. I jest z nami nadal. Należy do grona aktywnych i energicznych „Zielonych”. Jaśku, jesteśmy z Ciebie dumni. Trzymamy mocno kciuki, wierząc, że w Centro Social de Serra zrobisz dużo dobrych rzeczy i powrócisz do kraju z wieloma cennymi doświadczeniami. |