19 października 2009
Na imię ma Franek. Przyszedł na świat 17 sierpnia tego roku w Bielsku-Białej. Nie umie jeszcze mówić nawet tak popularnych słów jak: „mama”, „tata”, „ciu ciu” i „daj”, ale jedno jest pewne – zanim się narodził, już był wolontariuszem „Mimo Wszystko”…
Historia zaczęła się 9 lub 10 lat temu (tu źródła są sprzeczne) w liceum w Bielsku-Białej. Wtedy to Magda Mucha vel „Mucha” i Bartek Adamczyk vel „Barney” poznali się i poczuli, że między nimi zaiskrzyło. Ta iskra była tak podsycana przez siły ziemskie oraz niebieskie, że żarzy się do dzisiaj. Można nawet śmiało powiedzieć, że wznieciła niejedno ognisko. Możliwe, że na pierwszy rzut ucha brzmi to trochę jak „love story”, ale w sumie co to komu szkodzi? A teraz do rzeczy: cztery lata temu nasza Muszka kochana, która była już wtedy studentką Akademii Pedagogicznej, zgłosiła się na wolontariat do naszej Fundacji. Rok później (albo jakoś tak) dołączył do niej Barney, wówczas już student Politechniki. Szybko dali się poznać nie tylko jako sympatyczna para, ale także jako zaangażowane, pełne zapału i pomysłów osoby. Ku naszej radości w sierpniu ubiegłego roku wzięli ślub, a 17 sierpnia tego roku, w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej na świat przyszedł Franciszek. Była godz. 16.00 (czyli dość daleko do dobranocki). Muszce od rana, oprócz skurczy towarzyszyła czkawka, z czego – ona i lekarze – wnioskowali, że „to już!”. Franek przyszedł na świat z radosnym okrzykiem, który Muszka z Barneyem do dziś próbują rozszyfrować (niech próbują), ważył 3 kg 730 dag i miał 55 cm wzrostu. Natomiast po jego narodzinach wzrost Muszki nie uległ zmianie, a jej waga spadła do 67 kg. Dziś można już o Franku powiedzieć dużo więcej niż wtedy. Jego ulubioną bajką jest „Pan Kuleczka” (szczególnie odcinek „Skarb”), najbardziej lubi słuchać głosu mamusi i Ayo, a zwłaszcza piosenki „Better days” (to akurat zrozumiałe). I teraz rzecz najważniejsza – podobno po cioci Kasi Walaszek ma dołeczek w prawym policzku, gdy się śmieje. Rodzice na razie nie wiedzą co to niby ma znaczyć, ale i tak się cieszą. Opowieść nie byłaby jednak kompletna i szczera, gdybyśmy pominęli rozdział pod tytułem Festiwal Zaczarowanej Piosenki i przygotowania do niego. Większość osób, które wchodzą na tę stronę wie, że tegoroczna edycja odbyła się 13 czerwca, a więc niemalże dwa miesiące przed narodzinami Franka. Mimo to Muszka stała (a czasem, ze zrozumiałych względów siedziała) w pierwszym szeregu przygotowań. O odpoczynku i ulgach nie chciała nawet słyszeć. Tym, którzy przypominali o tym, że jest w ciąży odpowiadała tylko uśmiechem, w końcu niby kto miał o tym wiedzieć lepiej niż ona sama. Krótko mówiąc, do pracy przychodziła pierwsza a wychodziła, gdy zbliżała się pierwsza (w nocy!). A kiedy nadszedł dzień festiwalu, a więc pamiętny 13 czerwca, Muszka, Barney oraz – siłą rzeczy – Franek stanęli w festiwalowym „pająku”, aby informować tłumy o tym co i gdzie się dzieje, oraz dziać się będzie. Można więc śmiało powiedzieć, że Franek był „nasz” jeszcze zanim się narodził i teraz – jak podkreślają jego szczęśliwi rodzice – właściwie nie ma innego wyjścia. Z dumą informujemy zatem, że nasz najmłodszy wolontariusz ma 2 miesiące! Po cichu liczymy, że zamiast „mama”, „tata”, „baba” albo „daj” pierwsze słowa jakie wypowie, będą brzmiały „mimo wszystko!”, albo coś w tym stylu. Franku, cieszymy się, że Jesteś!!! Rośnij nam duży i bądź podobny do swoich rodziców!
Pracownicy i wolontariusze „Mimo Wszystko” |