Dołącz

27 lipca 2013

Lubiatowo 2013, dzień dziesiąty

Ostatni dzień obozu w Lubiatowie zakończyło leniwe śniadanie. Część osób, która wyjeżdżała wcześniej, pakowała się, reszta zaś przygotowywała dla nich kanapki oraz „ogarniała” stół, by przygotować śniadanie. Kolejna część osób sprzątała teren po sobotnim ognisku.

27

Kiedy już zasiedliśmy razem do stołu, przypominaliśmy sobie najśmieszniejsze hasełka i sytuacje z tych 10 dni w Lubiatowie. Było naprawdę wesoło dopóki nie trzeba było się żegnać. Jak wiadomo, pożegnania zwykle nie są  łatwe, w związku z czym z niejednych oczu polały się łzy. Trudno było się rozstać, bowiem podczas tych 10 dni zadziało się wiele dobrych rzeczy. Niesamowitym był fakt tego, w jaki sposób, w tak krótkim czasie, z dwunastoosobowej grupy totalnych indywidualistów, zrodził się team nie do pokonania. W tej grupie indywidualność była siłą nie barierą. Mimo różnych charakterów i temperamentów, w mistrzowski sposób, nauczyliśmy się korzystać z tego, co jest mocną strona każdego z nas. Rozpoczynając lubiatowski obóz, Agata powiedziała, iż w głowie kołacze jej piosenka z filmu o Panu Kleksie „Cała naprzód ku wielkiej przygodzie”… Teraz już każdy z nas zawija do swojego portu, mając świadomość, iż właśnie ją przeżył.

Tego, co działo się podczas tych 10 dni, nie da się ubrać w słowa, tak by w pełni oddać charakter i emocje, jakie panowały. Niemniej jednak w głowie pojawia się pewność, iż –mając dobrych kapitanów i sterników – okręt może dopłynąć wszędzie i przetrwać każdy sztorm. Tak było też z nami. Dzięki Kasi Walaszek, Kasi Bąk, Ani Flaszy, Gosi Durbajło, dopłynęliśmy do celu. Nie rozbiliśmy się po drodze na mieliźnie chaosu i braku informacji, nie planowanych podbramkowych sytuacji, takich jak choćby brak nagłośnienia na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem pikniku. Udało nam się dotrzeć do celu, z dumą rozwijając żagle swoich możliwości. Za co ogromnie dziękujemy wszystkim, którzy się do tego przyczynili. To był piękny czas….