Wolontariusze pomagają nam w codziennej pracy, przy każdym projekcie… Robią znacznie więcej. Sami wychodzą z inicjatywami, które wspierają potrzebujących. Coroczne, czerwcowe „Galerie pod Gołym Niebem” albo grudniowe Kiermasze Świąteczne to tylko niektóre działania, których pomysłodawcami są „zieloni”. Niektórzy przyjeżdżają do Krakowa z odległych miast, żeby pomagać podczas Ogólnopolskich Dni Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”, Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, „Albertiany” albo koncertów charytatywnych w Filharmonii Krakowskiej. W maju 2016 r. zorganizowali wycieczkę w Tatry dla niepełnosprawnego alpinisty Pawła Kulinicza. Przykłady takich inicjatyw można mnożyć.
Dzięki Wam mogłem spełnić swoje marzenie: zobaczyłem Kraków – napisał do naszych wolontariuszy Michał z Kłodzka. – Gdy po raz pierwszy zobaczyłem na własne oczy Stare Miasto, myślałem, że spadnę z wózka, z wrażenia. Najbardziej podobała mi się wieża ratuszowa, jest 100 razy ładniejsza na żywo, niż ta, którą nieraz widziałem w telewizji. Ogromne wrażenie zrobił też na mnie ołtarz Wita Stwosza w kościele Mariackim. Osobiście mogłem się też przekonać, jaką frajdę sprawia przejażdżka krakowską dorożką – przejechałem się wokół Rynku, na Wawel i z powrotem. To wszystko nie byłoby jednak możliwe bez pomocy dwóch wspaniałych kobiet, Karoliny i Adrianny, wolontariuszek Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, które mi w tej niezwykłej wyprawie towarzyszyły. Wspólnie przeżyliśmy nie tylko te miłe chwile, ale również 30-stopniowy upał. Dziewczyny zabrały mnie też do Muzeum Narodowego i Sukiennic, w których kupiłem drobne pamiątki dla bliskich. A wieczorami przesiadywaliśmy w uroczych kawiarenkach i knajpkach. Może dla niektórych osób taka wyprawa nie jest niczym nadzwyczajnym, ale dla mnie to było wielkie wydarzenie. Po raz pierwszy, od 3 lat, miałem wakacje… A wszystko zaczęło się od jednego tylko telefonu do fundacji. Dziękuję, że spełniliście moje marzenie. Dodaliście mi wiary w drugiego człowieka. Sprawiliście, że mam odwagę wyznaczać sobie kolejne cele.
***
Na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie rozpoczynała się sesja zimowa semestru 2003/2004. Z niedowierzaniem przyjmowano wiadomość, że Bartosz Boniewski, student I roku Wydziału Form Przemysłowych, nie przystąpi do egzaminów, bo ma zaawansowaną białaczkę.
Pod koniec 2003 roku przyszli do mnie zrozpaczeni studenci ASP – wspomina Anna Dymna. – Zaczęli błagać o pomoc. Tłumaczyli, że na raka krwi umiera ich kolega, że jest mu potrzebny przeszczep i pieniądze. Postanowiliśmy zrobić aukcję, by pomóc temu chłopcu (…) Patrzyłam z podziwem na tych młodych ludzi, którzy z ogromnym zaangażowaniem walczyli o środki na leczenie swojego kolegi. Myślałam: „Boże święty! Ile w człowieku jest siły i chęci, żeby pomagać bliźnim!”[1].
Aukcja „Dla Bartka” odbyła się 22 lutego 2004 r., w auli krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Licytację poprowadzili Anna Dymna i Maciej Stuhr. Zebrano 62515 złotych – kwotę niewystarczającą na leczenie ciężko chorego studenta w Stanach Zjednoczonych. Bartłomiej Boniewski zmarł. Jego śmierć stała się początkiem nowej inicjatywy pomocowej młodych ludzi. Podczas pogrzebu 20-latka w jego rodzinnym Glinojecku narodziła się idea powstania w fundacji „Mimo Wszystko” Biura Młodych, które skupi wolontariuszy.
Studenci skontaktowali się ze mną po raz kolejny – mówi Anna Dymna. – Wyrzucali sobie, że gdyby swojemu koledze zaczęli pomagać wcześniej, to może zwyciężyłby chorobę. Za tę śmierć winę wzięli na siebie. Doszli też do wniosku, że w każdej chwili równie ciężko może zachorować każdy młody człowiek, bo przecież choroba nie wybiera[2].
Biuro Młodych zainaugurowało oficjalną działalność 3 grudnia 2004 r. Wydarzeniu towarzyszyła aukcja prac profesorów, studentów i absolwentów Akademii Sztuk Pięknych, dwa koncerty zatytułowane „Mistrz i uczeń studentom”, a także sprzedaż ozdób choinkowych. Całkowity dochód akcji przeznaczono na leczenie i rehabilitację Andrzeja ― studenta socjologii UJ.
***
Wolontariuszami są również przyjaciele fundacji „Mimo Wszystko”, uznani twórców, którzy angażują się w nasze projekty. Trudno ich wszystkich wyliczyć. Na przykład o realizacji spota kampanii 1%, w 2012 r., Anna Dymna pisała:
Była zwyczajna, mglista sobota 17 listopada, godzina 20. Pod Galerię Krakowską, koło dworca Kraków Główny, podjechało sześć samochodów ze sprzętem filmowym z Alwernia Studios. Dziarscy mężczyźni wyładowali sprzęt: kamery, wózki, reflektory, agregaty, rekwizyty. Leszek Iwaniuk, kierownik grupy zdjęciowej, pod okiem kierownika produkcji Piotra Miklaszewskiego, dyrygował pracami przygotowawczymi do zdjęć. Konrad Nadrowski, kierownik planu, wydawał dyspozycje przez telefon komórkowy. Na planie pojawiła się Ania Niemira – scenograf, i zabrała się do urządzenia wybranego wnętrza kawiarni. Ela Palczewska – kostiumolog, i Małgosia Stopa – charakteryzatorka, zainstalowały się w pokoiku na zapleczu. Za chwilę pojawił się na planie reżyser, Michał Gazda, i operator Tomasz Augustynek. Przybiegli trochę spóźnieni, prosto z pociągu. Odwołano loty z Warszawy z powodu gęstej mgły. Wypili małą kawę i od razu zabrali się do ustawiania pierwszych ujęć. Był z nami też Maciek Plewiński, fotograf. Przez dziesięć godzin uwieczniał kadry z planu. Kilka firm w galerii przez tę noc otworzyło swoje stoiska tylko dla nas. Nie opuszczali nas ochroniarze. Zauważyłam, że z wielką życzliwością i rosnącym zdumieniem patrzyli na nasze poczynania. (…) Koło 23.00 pojawiła się na planie Ania Cieślak. Miała tego dnia, do 18.00, próbę generalną „Burzy” w Teatrze Polskim w Warszawie. Wsiadła potem w pociąg i przyjechała do Krakowa. Całą noc, do świtu, grała z Łukaszem w naszym filmiku. Mogę powiedzieć, że płakała całą noc, bo takie właśnie miała zadanie, ale robiła to z nieukrywaną radością.
Kiedy zbliżała się 22.00, Galeria Krakowska zaczęła pustoszeć. Ostatni klienci zatrzymywali się jeszcze, by zobaczyć, co to za film tu się kręci? Wydawałoby się, że jakiś bardzo ważny i wysokonakładowy. Nikt nie domyśliłby się, że wszyscy ci ludzie spotkali się tutaj tylko dlatego, żeby razem coś zrobić dla drugiego człowieka.
***
Znakiem rozpoznawczym naszych wolontariuszy są zielone T-shirty. Widnieje na nich napis: „Zmieniamy świat na lepszy!”.
Chcę Wam napisać coś ważnego, ale wiem, że na wyrażenie tego zabraknie mi słów. Słowa czasami są bezradne i za słabe, za konkretne i za małe, by nazwać uczucia. Piszę więc po prostu: „DZIĘKUJĘ!!! DZIĘKUJĘ!!! DZIĘKUJĘ!!!”. Tak bardzo jestem z Was dumna. To właśnie Wy zmieniacie nasz świat. Jesteście jak cała elektrownia atomowa, która zasila mnie swoją energią. Dziękuje, że jesteście z nami. Dopóki będziecie, damy radę
– napisała w jednym z listów do swoich wolontariuszy Anna Dymna, która też jest wolontariuszką w fundacji „Mimo Wszystko”.
Wojciech Szczawiński
|