15 czerwca 2020
W 2013 r. udzieliła obszernego wywiadu dla Newsweeka. Opowiedziała w nim o tym, w jaki sposób buduje swoje życie. Była wtedy pierwszą w Polsce osobą, która przedstawiła innym życie z jednym chromosomem więcej.
Na początku roku usłyszeliśmy o nowym programie emitowanym na kanale TTV. Nosi on tytuł „Down the Road. Zespół w trasie”, a jedną z jego bohaterek była Dominika Kasińska. Mówimy o niej „nasza Dominika” i jesteśmy szczęśliwi, że kilka lat temu zechciała stać się częścią Biura Młodych, tym samym pozwalając nam się poznać. Ale przede wszystkim jesteśmy z Dominiki dumni, bo to osoba, która całą sobą pokazuje, że niemożliwe może stać się możliwe, że warto mimo wszystko. – Jak to się stało, że jesteś wolontariuszką Biura Młodych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”? – Był chyba 2012 czy 2013 rok. Chodziłam wtedy do liceum. Rodzice szukali jakiejś fundacji, miejsca, w którym mogłabym mieć zajęcie. Mama napisała list do pani Anny Dymnej. Dostaliśmy odpowiedź od pani Kasi Walaszek, która zaprosiła mnie do Krakowa, do siedziby fundacji „Mimo Wszystko”. Pojechałam tam na rozmowę, mówiłam o sobie, o swoich zainteresowaniach. Musiałam też przejść szkolenie, później dostałam zieloną koszulkę i zostałam wolontariuszką. Wolontariuszem został też mój brat – Tomasz. – Jak wspominasz wolontariat w fundacji Anny Dymnej? – Bardzo dobrze, te wspomnienia często do mnie wracają. Podczas Festiwalu Zaczarowanej Piosenki i Dni Integracji pracowałam w różnych sekcjach. Najpierw w grupie reklamowej, w której reklamowałam festiwal: rozdawałam gazetki, ulotki, baloniki. Później zajmowałam się jury festiwalu. Byłam też na backstage’u oraz w sekcji reklamy i, chodząc ulicami Krakowa, rozdawałam ulotki i gazetki. Kiedyś zajmowałam się Jaśkiem Melą i Wojtkiem Szczęsnym, opiekowałam się nimi, wskazywałam im drogę do restauracji czy tam, gdzie mieli jakieś zajęcia. W kąciku malucha zajmowałam się dziećmi, organizowaliśmy dla nich konkursy plastyczne, zabawy integracyjne. Byłam też w grupie ekologicznej, gdzie zachęcałam ludzi do ekologii przez różne zabawy, np. plastyczne. Byłam również na Kiermaszach Świątecznych i na koncercie w filharmonii, na licytacji, podczas której zbieraliśmy pieniądze na rehabilitację Krzysztofa Globisza. – Które z tych zajęć podobało Ci się najbardziej? – Praca na backstage’u, gdzie zajmowałam się gwiazdami i pracą z dziećmi. Lubię opiekować się dziećmi, pracowałam w Stowarzyszeniu „Wielkie Serce”, gdzie też byłam wolontariuszką. Organizowałam tam różne zajęcia plastyczne, prowadziłam zabawy integracyjne. Z dziećmi pracowałam też w ośrodku kultury. – Co jeszcze wspominasz z Festiwali Zaczarowanej Piosenki? – Całą ekipę wolontariuszy (Biura Młodych – przypis AM), ale też wspominam Pokojowy Patrol. To, jak wszyscy razem bawiliśmy się pod sceną podczas koncertów. Świetne było to, że byliśmy tam razem. Czuliśmy, że jest w nas siła i moc, a ja czułam, że nie jestem sama. – Wcześniej wspomniałaś o swoim bracie. Mogąc obserwować Was podczas wolontariatu, widząc, w jaki sposób się do siebie zwracacie, jak się o sobie wypowiadacie, myślę, że macie piękną relację. – Tak, to prawda. Dużo ze sobą rozmawiamy, brat mnie wspiera. Teraz jest na studiach w Poznaniu, studiuje prawo, ale często do nas dzwoni i czasem przyjeżdża do domu. Pomaga mi też prowadzić kanał na YouTube. – Na jednym z filmów, który tam opublikowałaś, widać, jak Tomek akompaniuje Ci na gitarze. Zatem oboje jesteście muzykalni. – Tak, bardzo lubimy śpiewać, grać na różnych instrumentach. Razem występujmy. Tomek gra na gitarze, skrzypcach, pianinie. Ja kiedyś uczyłam się grać na akordeonie, ale później przeszłam na nowy instrument i chciałam się nauczyć grać na gitarze. Akordeon jest bardzo ciężkim instrumentem, dlatego zrezygnowałam z nauki. Miałam problemy z kręgosłupem. Moja mama gra na akordeonie, prowadzi też zespół regionalny „Buczyna” w Buczkowicach. Występują w nim dzieci w góralskich strojach. – Ty także występujesz w zespole regionalnym. Od jak dawna? – Od trzech lat. Wcześniej występowałam w „Małym Ondraszku”, a teraz w Regionalnym Zespole Pieśni i Tańca „Ondraszek”. Najpierw śpiewałam i tańczyłam z dziećmi, teraz – z dorosłymi. Śpiewam też altem w chórze. – Czym jeszcze zajmujesz się teraz? – Dekoruję świeczniki kryształkami. Sama wymyślam różne wzory. Mam już tych świeczników chyba ze 100 (śmiech). – Pamiętam, że świeczniki pojawiły się w jednym z odcinków na Twoim kanale na YouTube. Jakie masz plany na ten kanał? – Nie mogę o tym mówić. To będzie niespodzianka. Mam już nagranych kilka odcinków. Pomaga mi w tym Tomek. Co tydzień umieszczam różne nagrania, ostatnio nagrałam Hot16Challenge2. Nominację dostałam od Mariusza Kałamagi, który pomógł mi też zdobyć bit do mojej piosenki. Rapowałam, by pomóc pielęgniarkom i lekarzom w walce z epidemią. Nominowałam Maćka Musiała, by podjął to wyzwanie, ale jeszcze nie odpowiedział. – Ostatnio mogliśmy oglądać Cię w programie „Down the Road. Zespół w trasie”. Czy na udział w programie zdecydowałaś się od razu, kiedy się o nim dowiedziałaś? – Na początku się wahałam, nawet bardzo. Bałam się, że ludzie nie będą mnie postrzegać pozytywnie, i że będą ze mnie się śmiać, ale pojechałam na casting i się przełamałam. Teraz cieszę się, że odbyłam taką podróż i bardzo mile ją wspominam. Cieszę się, że tak zdecydowałam. – Oglądając program, można było zaobserwować, że ma zgranych uczestników. Stworzyliście świetną grupę. – Bardzo się lubimy, wspieramy się. Każdy jest sobą, każdy jest inny. Każdy ma inny charakter, inne zachowania. Razem tworzymy silną grupę. – Myślę, że udział w tym programie wymagał od Was sporo odwagi. – Na początku nie znaliśmy się w ogóle, przed wyjazdem nocowaliśmy w różnych hotelach, spotkaliśmy się przy samochodzie, wszyscy przedstawiali się i mówili o sobie. Podróż trwała 16 dni. Poznawaliśmy się, zwiedzaliśmy różne kraje. Odwiedziliśmy Czechy, Słowenię, Austrię, Włochy, Niemcy. Mieliśmy różne zadania i wyzwania do wykonania. Ale też mieliśmy tam różne atrakcje. Między nami była świetna atmosfera, ludzie byli świetni. Mogliśmy poznać pracę w telewizji, zobaczyć jak to wszystko wygląda, poznać wszystkie sprzęty, kamery. Bardzo dobrze spędziłam ten czas. – Spodobała Ci się praca w telewizji? – Praca w telewizji jest świetna. Myślę, że kamery mnie bardzo polubiły. – Na pewno. Jesteś piękną, elegancką kobietą. Przed kamerą wypadasz naturalnie, Myślę, że to świadczy o tym, że dobrze się tam czułaś. – Tak naprawdę zapomnieliśmy, że kamery nas kręcą. Normalnie ze sobą rozmawialiśmy, zachowywaliśmy się. – Zdecydowałabyś się, by jeszcze raz wystąpić w takim programie? – Oczywiście, że tak. Ta podróż była wyjątkowa i bardzo chciałabym pojechać jeszcze raz. Ona dodała mi dużo siły, odwagi, jestem pewniejsza siebie, jestem otwarta. Po niej odważyłam się otworzyć kanał na YouTube. Przeżyłam wiele ciekawych chwil. Pierwszy i drugi odcinek premierowy oglądaliśmy wspólnie w siedzibie TVN po zakończonej podróży. Byliśmy też na dyskotece w klubie na Pradze w Warszawie. Był tam z nami Przemek Kossakowski i Marta Wojtal, która jest fotografką i robiła nam zdjęcia podczas sesji zdjęciowej u Oliviera Janiaka do magazynu Elle Man. Byłam też na balu charytatywnym w Gdańsku z Michałem Milką i Przemkiem Kossakowskim. Kwestowałam podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Warszawie, ponownie razem z Przemkiem i Michałem. Z Krzysztofem byłam na ramówce TVN. Stałam tam na wybiegu ze znanymi gwiazdami, fotoreporterzy robili nam zdjęcia. Nagraliśmy również spot reklamowy. Byliśmy w „Dzień Dobry TVN”, opowiadaliśmy tam o naszej podróży. To wszystko było dla mnie niesamowitym przeżyciem. – Gdybyś miała wybrać jedną rzecz, która podobała ci się w tej wyprawie najbardziej, potrafiłabyś to zrobić? – Najbardziej podobał mi się lot helikopterem nad Dolomitami. Marzyłam, żeby polecieć helikopterem, i to mi się spełniło. Były też wyścigi samochodami wyścigowymi w Austrii, ta podnosząca się adrenalina była niesamowita. Zawsze marzyłam, żeby pojechać takim samochodem. Podobała mi się też wielka przestrzeń podczas rejsu żaglówką po jeziorze i podobało mi się jak łowiłam ryby, co akurat nie zostało pokazane. Zbieraliśmy też ryż i winogrona. – Jako pierwsze wymieniłaś helikopter i rajdówki. Wskazujesz te aktywności, które mają w sobie dużo adrenaliny. Lubisz kiedy się dzieje? – Tak, ja bardzo lubię wyzwania i bardzo lubię prędkość. Jeżdżę na nartach, pływam, jeżdżę na rowerze, na rolkach. Chyba przez to bardzo lubię szybkość. A poza tym te dwa wyzwania były też ekstremalne. – Jesteś bardzo odważną dziewczyną. Oglądając program, zauważyłam, że do każdego zadania podchodziłaś z otwartością i chęcią poznania wszystkich nowych rzeczy. Nie bałaś się zajęć, które Wam proponowano. Chciałaś spróbować wszystkiego. – Po prostu bardzo lubię poznawać ludzi i zyskiwać nowe doświadczenia. To chyba był wpływ rodziców. Dużo ze mną podróżowali, pracowali nade mną, zapewniali rehabilitację, żebym mogła funkcjonować we własnym życiu. Dlatego bardzo lubię nowe rzeczy i wyzwania. Mam wspaniałą rodzinę. Rodzice są bardzo ze mnie dumni. Mama mówi, że jestem dla niej aniołem. Zawsze wzruszam się, kiedy o tym mówię. – Czy aniołki, które rozdajesz mają związek z tym, jak mówi o Tobie mama? – Uwielbiam rozdawać aniołki ludziom, którzy są dla mnie aniołami. Kiedy podróż z „Down the Road” się skończyła, to też rozdawałam aniołki. Ja je zbieram, a później rozdaję. – To piękne, to trochę tak, jakbyś oddawała innym cząstkę siebie. Oddajesz coś, co jest dla Ciebie ważne. – Tak, Przemek Kossakowski też stał się dla mnie autorytetem, też dostał ode mnie anioła. W czasie tej podróży był naszym przyjacielem. Nawet wytatuował sobie na ręce znak Zespołu Downa. To znak solidarności z nami, wspiera nas. I on też jest dla nas takim aniołem. A ja chciałam byśmy z zespołem przyjechali na Festiwal Zaczarowanej Piosenki w tym roku. Wcześniej 21 marca mieliśmy być w Krakowie nad Zalewem Nowohuckim, gdzie pracuje Agnieszka. Mieliśmy tam być z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa, ale przeszkodziła nam epidemia. – Przemek Kossakowski w programie „Down the Road” powiedział o Tobie, że masz w sobie ciągłą chęć pomocy. Skąd się ona w Tobie bierze? – Bardzo lubię działać, rozmawiać, uspakajać, wyciszać. Daje mi to dużo siły. Ja po prostu taka jestem. Lubię pomagać, być wśród innych. Rodzice też pomagali innym i robię tak, jak oni. – W programie była taka scena, kiedy jedna z Twoich koleżanek, wspomniana wcześniej Agnieszka, bardzo bała się spróbować jazdy konnej. Ty jej pomogłaś, doprowadziłaś do tego, że ona jednak na tego konia wsiadła, a później bardzo cieszyła się, że się odważyła. – Podeszłam wtedy do Agnieszki, bo to było dla mnie normalne, by podejść i porozmawiać. Ta rozmowa była długa, musiałam tak dobrze ją poprowadzić, żeby Agnieszka mogła się przełamać. Po jakimś czasie przełamała ten lęk i strach by wsiąść na konia. Poszłam z nią, Agnieszka ubrała dżokejkę, podszedł do nas Przemek, a ja obiecałam, że będę z nią. Wsiadła na konia i była bardzo zadowolona. Byłam z nas dumna. Wszyscy kibicowali Agnieszce, bili brawa. Bardzo cieszyłam się, że mogłam jej pomóc, a teraz ona jeździ na koniach. Przełamała się, a ja wiedziałam, że ona da sobie radę. – Pamiętam Twój wywiad dla Newsweeka. Myślę, że zarówno on, jak i program „Down the Road” miał przełamywać pewne stereotypy. Udowodnić, że osoby z zespołem Downa mają takie same plany, marzenia, jak wszyscy wokół. – Pomyślałam, że moje życie jest misją dla innych, chcę pokazywać siebie by być dla innych wzorem, dobrym przykładem, że trzeba pracować nad sobą, mieć dużo zainteresowań i marzenia. To jest w życiu najważniejsze. – Myślisz, że po tym programie ludzie zaczynają inaczej postrzegać osoby z zespołem Downa? – Mam nadzieję, że tak jest. Na razie czytam komentarze. Ludzie piszą różne miłe i pozytywne opinie. Moje myślenie o ludziach się zmieniło. Myślę, że oni też zmienili myślenie o nas. – Program cieszy się dużą popularnością, jako jego uczestnicy udzielacie sporo wywiadów. Ty pojawiasz się na YouTube, aktywnie prowadzisz swoje konta w social mediach. Mam nadzieję, że będziecie spotykali się już tylko z pozytywnym odbiorem. – Też mam taką nadzieję, a przede wszystkim chciałabym znaleźć stałą pracę. Chciałabym zarabiać na własne życie. Miałam siedem staży. Te staże później kończyły się rozstaniami. A ja chciałabym pracować. Skończyłam szkołę policealną, opiekuna w domu do pomocy społecznej, administrację, kurs stylizacji i wizażu. Mogę pracować w recepcji, mogę wykonywać czynności związane z opieką nad małymi dziećmi, mogę być też modelką, mogę coś reklamować. Jestem otwarta na propozycje. Chciałabym być po prostu potrzebna i nie być samotna. – Tak wielu rzeczy nauczyłaś się robić, włożyłaś w to ogrom pracy. – To było możliwe dzięki temu, że rodzice dbają o mnie, kochają, robią wszystko, żebym była szczęśliwa. Spełniają moje marzenia. – A o jakiej pracy marzysz? Gdybyś mogła sobie ją teraz wybrać, to co chciałabyś robić najbardziej? – Mogę pracować w biurze albo z małymi dziećmi. Chciałabym tylko pracować gdzieś blisko domu, żeby nie tracić czasu na dojazdy. – Czyli najważniejsze, by praca była blisko domu? – Chyba, że się wyprowadzę. Gdybym znalazła bardzo dobrą pracę, to oczywiście, że bym się przeprowadziła, ale na razie mieszkam z rodzicami i jest mi dobrze. – Myślisz, że bardzo byś za nimi tęskniła, gdybyś się wyprowadziła? – Kiedyś trzeba dorosnąć, trzeba to zmienić. – Jakie są Twoje marzenia, poza podjęciem pracy? – By przeżyć prawdziwą miłość, mieć rodzinę, nie być samotnym, dużo podróżować, mieć prawo jazdy, samochód, poznawać cały świat i ludzi. Może też chciałabym być modelką, tylko że jestem niska. Może mi też być ciężko zrobić prawo jazdy, ale jestem już po pierwszych rozmowach. – Ale, jak już wspomniałaś, nie boisz się nowych wyzwań. – Nie boję się. Rozmawiała Anita Morga
|