Dołącz

2 sierpnia 2009

Relacja z Woodstock – niedziela

Tym razem będzie o „kakale”, reportażu, burzy i zielonych krasnalach…

Jako, że zapoczątkowaliśmy tradycję „kakała”, również niedzielny poranek zaczęliśmy od wzniesienia toastu tym pysznym napojem. Niestety już ostatniego… „Kakało” przejedliśmy ciastem malinowym podarowanym nam przez Michała z Greenpeace. Na zakończenie Michał postanowił połączyć nasze obozowiska metodą „keine grenzen” co w wolnym tłumaczeniu znaczy – przeciąć szarfę nożyczkami. W niedziele Fundacja WOŚP zorganizowała bieg wokół Woodstocku w którym udział wzieli: Ania Irzyk i Michał Adamowski – Przyjaciel Fundacji. Wszyscy dobiegli szczęśliwie. Kochani, dziękujemy Wam za godne reprezentowanie naszych barw! W sobotę Mateusz chciał oddać krew, ale okazało się to niemożliwe z uwagi na zbyt niski poziom hemoglobiny. Na szczęście Mateusz się nie poddał i po odpowiedniej „diecie” (czyt. devolayu przegryzanym pierogami) w niedzielę znów spróbował, tym razem się udało! Tuż po tym jak oddał krew, chwiejnym krokiem dzielnie wrócił na wachtę. Mateusz, gratulujemy ci wytrwałości i odwagi!

Michał i Marek, całą niedzielę kręcili materiał do reportażu na temat możliwości uczestniczenia w Woodstocku osób niepełnosprawnych. Możliwe, że już niedługo będziemy mogli go wszyscy zobaczyć. W tym miejscu składamy wielkie dzięki Czarkowi Glijer, który udostępnił nam swoją prywatną kamerę. Czarku, bez Ciebie nie byłoby to możliwe! W ramach wyjaśnienia dodamy tylko, że Czarek jest wolontariuszem Fundacji WOŚP i w tym roku na Woodstocku zajmował się organizacjami pozarządowymi. Koło godz. 18 Weronika, zaraz po swojej wachcie, wyruszyła na Mazury na wakacje. Uznaliśmy wszyscy za oczywiste, że po takim czasie trzeba odpocząć 🙂 Weroniko, baw się dobrze i wracaj do nas z naładowanymi akumulatorami! W czasie gdy Michał odwoził Weronikę na dworzec dotarła do nas informacja o nadchodzącej się burzy… Kilka godzin później prognozy się potwierdziły. Było nieco po godz. 22 gdy nad Woodstockowi pole namiotowe nadciągnęły czarne chmury i zaczął padać porządny deszcz. Na szczęście byliśmy na to przygotowani – „ofoliowaliśmy” wcześniej namioty, wrzuciliśmy wszystkie bagaże do samochodów i przygotowaliśmy fundacyjne pelerynki do sprzedaży. Wraz z pierwszymi kroplami deszczu, przy dźwiękach muzyki Leszka Możdżera, przed naszym namiotem wyrosło mnóstwo zielonych krasnali. Chętnych na zakupienie pelerynek było tylu, że nie nadążaliśmy ich  sprzedawać. W końcu stworzyliśmy jedną wielką wachtę i pracowaliśmy niczym kolektyw.

Nasza niedziela skończyła się w poniedziałek o godz. 4.30 nad ranem.